Tak zawsze mam, zamęt w głowie gdy obmyślam dalekosiężne plany, szczególnie jeśli chodzi o miejsce gdzie będę mieszkał, no w końcu to kontynent którego moja wielka stopa (rozmiar 48-49) jeszcze nie dotknęła.
Zamęt i sporą przerwę na blogu (kolejną) spowodowało odejście bliskiej osoby, od razu zresztą plany wzięły w łeb. Tym niemniej mogę dalej snuć rozmyślania o Kanadzie, z tym że sam wyjazd odłożyłem na nieznany termin, prawdopodobnie koniec przyszłego (2013) roku.
W między czasie zmieniły się preferencje, nie tylko zmieniam miasto do którego chciałbym się udać, ale w dodatku lądowanie nastąpi w mieście oddalonym o prawie 4 tys kilometrów.
Tak to Toronto, nie wiem jak zniosę tutejsze upały, jeśli chodzi o szerokość geograficzną to porównując do europy, miasto byłoby nieco na południe od Wenecji i północnej linii brzegowej Hiszpanii. Tak w Kanadzie też może być upalnie, w dodatku położenie nad jeziorem Ontario, sprawia, że wilgotność powietrza jest duża.
Jezioro Ontario to odmienna kwestia, w każdym razie będzie gdzie się pluskać, jakie piękne plaże są w dzielnicy Beaches, na zdjęciu Bluffers Park, nieco na północny wschód od Beaches. Większości z plaż przyznano błękitne flagi. Więcej o plażach po angielsku w linku poniżej. Woda ponoć bardzo cieplutka, ale o tym jeziorku :-) kiedy indziej.
http://www.blogto.com/sports_play/2011/07/the_top_five_beaches_in_toronto/
Myślałem nawet nad pierwszymi wycieczkami, zapewne wodospad Niagara, znajdujący się zaledwie 120 km od Toronto, ale w samym mieście byłby to spacer po krawędzi wieży CN Tower, do 2007 roku była to najwyższa wolnostojąca budowla. W dole widać wspomniane wyżej jezioro Ontario